„ (…) Przeżyłem interesujące życie, a to wspomnienie niesie pewną słodycz. Ale… ale to nie jest ognisty romans. To nie bajęda, w której zmarli wracają do życia. Nie ekscytujący epos dla pokrzepienia serca. Nie. Wszyscy wiemy, co to za historia. (…)”
Trzeci tom "Kronik królobójcy" był jedną z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie książek 2012 roku. Dlaczego? Ponieważ moim zdaniem Rothfuss i Kvote to fantastyczny duet, który sprawia, że człowiek zapomina o całym świecie, daje się porwać opowiadanej powieści i czyta do chwili gdy nie pochłonie ostatniego napisanego słowa.
Historia snuta przez ognistowłosego oberżystę w Ostańcu przy świetle świec i żarze kominka nabiera tempa, rumieńców i obfituje w niezwykłe zwroty akcji. Na życzenie maera Alverona, Kvote staje na czele wyprawy mającej na celu wytropienie i wyeliminowanie rzezimieszków napadających na poborców podatkowych. Wraz z czwórką najemników podejmuje się zadania, które zaowocuje nowymi przyjaźniami, nieoczekiwanymi spotkaniami, a którego finałem będzie spotkanie z przeszłością. Przyjęte przez grupę zlecenie prowadzi ich do lasu gdzie tropią złodziei i gdzie Kvothe zaprzyjaźnia się z jednym z najemników - Tempim odzianym w szkarłatnoczerwone szaty Ademem, który uczy go Ketanu (ademskiej sztuki walki) oraz Lethani (ademskiej filozofii). Los złączy ich na dłużej i dzięki ademskiejmu najemnikowi Kvothe pozna swoje prawdziwe imię. Odniesione nad posiadającą liczebną przewagę grupą rzezimieszków zwycięstwo nie jest jedyną przygodą opowiedzianą w zatopionej w czarnej nocy oberży. Jest ich zdecydowanie więcej, choćby ta o ponętnej, śmiertelnie niebezpiecznej Felurianie, którą zdołał poskromić młodzieniec o miedzianych włosach i oczach w kolorze soczystej zieleni…
Z uwagi na doskonały warsztat językowy, Rothfuss’a czyta się wyśmienicie. Autor potrafi używać języka w magiczny sposób, opisując stworzoną przez niego rzeczywistość niezwykle interesująco wzbogacając opowieść wieloma detalami, charakterystyką bohaterów, sztuk walki i filozofii oraz magii. Ponadto umiejętność stopniowego budowania napięcia i sukcesywnego zdradzania małych tajemnic oraz szczegółów istotnych dla fabuły sprawia, że rozbudzona ciekawość ciągnie czytelnika do końca opowieści. Choć od czasu do czasu zdarzają się wolniejsze fragmenty, podczas których wydaje się, że Kvothe przywołał imię wiatru i wszystko zastygło w bezruchu to większość historii ma szaleńcze tempo. Mimo niejednostajnego rytmu „Strach mędrca” nie ma miejsc, które można by uznać za słabsze czy mniej ciekawe, a całość czyta się płynnie.
Coraz bardziej interesująca staje się także postać głównego bohatera – Kvothe - który w ciągu trzech tomów przeszedł ogromną metamorfozę. Od małego niezwykle inteligentnego chłopca, przez butnego łamiącego prawie wszystkie istniejące zasady młodzieńca do młodego mężczyzny, obarczonego trudnymi przeżyciami i doświadczeniami, który z każdą przygodą dorośleje nabywając przy tym coraz więcej życiowej mądrości.
„Kroniki królobójcy” od samego początku stanowią wspaniały przykład na to, jak powinna wyglądać prawdziwa, ciekawa fantastyka. Z ogromnym zniecierpliwieniem czekam na chwilę kiedy ponownie będą mogła towarzyszyć Kvote w zdobywaniu nowych doświadczeń, wychodzić z nim ramię w ramię naprzeciw nowym przygodom, patrzyć jak zdobywa nowe wskazówki mające mu pomóc w odnalezieniu Chandrian i przekonać się w jaki sposób uzyskał przydomek królobójcy.
Za egzemplarz recenzyjny dziękuję Wydawnictwu REBIS
Nie czytałam pierwszego tomu, ale gdyby wpadł do mojej biblioteczki, dałabym mu szansę;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Mam pierwszy i pół drugiego. Być może się wreszcie niebawem za niego zabiorę.
OdpowiedzUsuńNowa ciekakwa seria się szykuje :)
OdpowiedzUsuńA ja tak się bałam sięgnąć po tę serię, a tu widzę że cię zachwyciła
OdpowiedzUsuńAnnieK - naprawdę nie ma się czego bać bo naprawdę warto
OdpowiedzUsuńwcześniej o tym nie słyszałam, zachęciłaś mnie ;-) jak gdzieś dorwę, to z przyjemnością przeczytam.
OdpowiedzUsuńjak do tej pory ta seria była mi kompletnie nie znana. za fantasy ogólnie nie przepadam, ale tej książce może dałabym szansę.
OdpowiedzUsuńZamykaj oczy i wyciągaj ręce po tą książkę. Warto!
UsuńNie przepadam za książkami fantastycznymi, ale Twoja recenzja niebywale mnie zaciekawiła. Może sięgnę.. Pomyślę:)
OdpowiedzUsuńRecenzja bardzo ciekawa ale książka raczej nie dla mnie:)
OdpowiedzUsuńPo prostu "I must read it"! :D
OdpowiedzUsuńDorzucam cykl do "must-read" : )Szczególnie, że brakuje mi trochę dobrego fantasy.
OdpowiedzUsuńDla mnie to jest dobre fantasy:)
UsuńCzytałem i polecam. Nie chce się rozpływać w zachwytach, ale książka z pewnością może się podobać. Dobre tempo i ciekawa narracja. Mnie osobiście jednak aż tak bardzo język nie zachwycił. Dodatkowo ktoś zwrócił mi uwagę na kilka namiętnie powtarzanych słów. Po pewnym czasie mnie również lekko zaczęło to razić. Może wiecie o czym mówię (glacjalny ;)) I bynajmniej nie jest użyte w kontekście formowania skał. Nie mniej jednak w książce można odnaleźć sporo ciekawych inspiracji i ciekawie odmalowanych narodowości i ras. Jak zauważyła Stayrude interesująca jest postać Tempiego, z intrygującego kraju Ademre, gdzie normy społeczne rozumiane są zgoła odmiennie, a gest oznacza więcej aniżeli słowo. Najgorsze w tym wszystkim jest jednak to, że po tym jak moja Ukochana Żoneczka :) (korzystając z okazji śle buziaki!!!) namówiła mnie na przeczytanie książki, a ja dobrnąłem do końca drugiej części drugiego tomu zostałem poinformowałem przez Słodycz Mego Życia, że pan Patrik Rotfuss cały czas ją piszę i raczej później niż wcześniej będę mógł poznać zakończenie!!!!!???? Ech powiem tyle, że nienawidzę czekać. W szczególności na książki które czytasz jednym tchem. Nie ma większej katuszy, niż liznąć przygody i nie poznać końca. To jest jak obejrzeć tylko pół filmu, założenie spodnie z jedną nogawką lub wypić ćwiartkę wódki ;). Mam jedynie nadzieję, że autor stanie na wysokości zadania i w najbliższym miesiącu wyda kolejny tom hihi ;) Co oczywiście pozostaje pobożnym życzeniem. Nie mniej jednak powiem tylko tyle. JUŻ NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ!!!
OdpowiedzUsuńJa tez nie mogę się doczekać. Mam nadzieję, że niedługo Rothfuss nas zaskoczy:)
Usuń