czwartek, 29 grudnia 2011

John Harding "Siostrzyca"


Gdzieś w mrocznej Anglii, pośrodku opasanych wstęgami mgły wzgórz stoi Blithe House. Piękny, majestatyczny dwór góruje nad okolicą skrywając przed światem swoje tajemnice. Poza tajemnicami, skrywa także przed światem dwie małe osamotnione istoty - Florence i Giles, które po śmierci rodziców zostały oddane pod opiekę wuja. Niestety wuj nie przejawia jakiejkolwiek zainteresowania dziećmi, pozostawiając je pod opieką gospodyni - Pani Grouse. Wydaje się jednak, że taki stan rzeczy bardzo odpowiada rodzeństwu, które bez jakichkolwiek ograniczeń oddają się zabawie. Sytuacja ulega jednak zmianie gdy zdaniem wuja Giles jest już na tyle duży aby podjąć naukę poza domem. Giles wyjeżdza, a Florence odkrywa w Blithe swój raj – bibliotekę z tysiącami, opuszczonych, zakurzonych książek. Dziewczynka mimo kategorycznego zakazu wydanego przez opiekuna (nieprzystającego dobrze wychowanej pannie) spędza każdą wolną chwilę w bibliotece. Niestety w przeciwieństwie do Florence - Giles nie przejawia zainteresowania nauką  i wkrótce po jej rozpoczęciu zostaje odesłany do domu, gdzie ma kontynuować swoje kształcenie. W momencie gdy do opiekująca się Gilesem guwernantka ginie w niejasnych okolicznościach, a w jej zastępstwie przybywa zupełnie niespodziewanie Panna Taylor sytuacja w domu ulega zmianie. Niestety jedyną osobą, która to zauważa jest dwunastoletnia Florence. Osamotniona w swoich podejrzeniach dziewczynka,  chcąc ratować życie swoje i swojego brata podejmuje niebezpieczną „grę” z guwernantką.
„Siostrzyca” to książka, której udało się mnie zauroczyć jeszcze przed przeczytaniem. Ciekawa okładka zapowiadająca mrożące krew w żyłach wydarzenia i świetne recenzje na blogach tylko potwierdziły słuszność moich odczuć.
John Hardig stworzył dzieło na miarę wspaniałych, mrocznych gotyckich powieści. Rewelacyjny, mroczny i ziejący grozą klimat, czające się za rogiem śmiertlene niebezpieczeństwo, a pośródku tego wszytskiego dwunastoletnia niepozorna dziewczynka sprawiły, że całą książkę przeczytałam od razu. Akcja książki rozwija się z każdą kartką, a niespodziewane jej zwroty nie dają odpocząć choć na chwilę. Co rusz nasuwają się pytania czy to o czym czytamy jest prawdziwe czy stanowi tylko wytwór wybujałej wyobraźni dwunastolatki. Bohaterowie zostali nakreśleni przez autora wyrazistymi kreskami. Każdy z nich jest indywidualnością, każdy ma swój niepowtarzalny, wyróżniający go charakter. Początkowo nieco kłopotu sprawiała mi Florence, a dokładniej tworzone przez nią neologizmy, którymi z uwielbieniem posłuwigawała się przez całą książkę. Po pewnum jednak czasie słownictwo to stanowiło nieodłączny element małej Flo.
 Jeśli więc lubicie powieści utrzymane w gotyckim klimacie, gdzie zimno bije od starych zniszczonych murów i nie wszystko jest takie oczywiste jakby się mogło wydawać musicie przeczytać „Siostrzycę”.


Za egzemplarz recenzyjny dziękuję Wydawnictwu Mała Kurka

poniedziałek, 19 grudnia 2011

Teraz kolej na mnie - mój dzień w książkach




Z pewnością wielu z Was brało już udział w zabawie wymyślonej przez Lirael. Teraz przyszła kolej na mnie.




Oto mój dzień w książkach

Zaczęłam dzień (z) Siostrzycą,
W drodze do pracy zobaczyłam 
Córkę kata,

i przeszłam obok Żony piekarza
żeby uniknąć Zbrodni w błękicie.
ale oczywiście zatrzymałam się przy Fotoplastikonie
W biurze szef powiedział: Dotknij wiatru, dotknij wody. 
i zlecił mi zbadanie Samotność liczb pierwszych
W czasie obiadu z 
Madame Hemingway,

zauważyłam Starcie królów
pod Domem jedwabnym
Potem wróciłam do swojego biurka z Letniego domku, 
Następnie, w drodze do domu, kupiłam 
Zatrute ciasteczko

ponieważ mam Złudne marzenia
Przygotowując się do snu, wzięłam Opowieść wdowy,
i uczyłam się Kołysanki dla wisielca
zanim powiedziałam dobranoc Czarnoksiężnikowi z archipelagu.




niedziela, 18 grudnia 2011

Patric Rothfuss "Strach mędrca"

   "Strach mędrca" stanowi kontynuację zakreślonych w pierwszej części z niezwykłym rozmachem, przygód Kvote - młodzieńca o nieprzeciętnych zdolnościach magicznych i muzycznych. Jeśli ktoś z was liczył na to, że druga część okaże się gorsza od pierwszej ten zawiedzie się i to bardzo. Moim zdaniem autorowi bez większych trudności udało się utrzymać, ustawioną na bardzo wysokim poziomie przy okazji pisania pierwszej części poprzeczkę. Jednak aby dobrze zrozumieć rozgrywające się w drugiej części wydarzenia i relacje między bohaterami należy najpierw sięgnąć po rozpoczynające trylogię - "Imię wiatru".
Kvote nie jest już zielonym, butnym pierwszoroczniakiem. No dobrze, dobrze mijam się trochę z prawdą. Nadal jest odrobinę butny i uparty ale umiejętnie nadrabia to swoim urokiem osobistym. W ciągu całego roku spędzonego na uniwersytecie zdołał pogłębić swoją wiedzę w zakresie magii sympatetycznej, jednocześnie do perfekcji doprowadzając swoje umiejętności z zakresu przyciągania kłopotów i powiększania grona swoich zagorzałych wrogów z Ambrosem na czele. Jednakże tym razem kłopoty, będące  konsekwencją dawnych zatargów z Ambrosem nie są zwykłą dziecinadą, a czający się w ciemnym zaułku zabójcy tylko to potwierdzają. Na szczęście oprócz wrogów Kvote zdołał zgromadzić wokół siebie prawdziwych przyjaciół, którzy w każdej sytuacji służą dobrą radą… nawet jeśli zastosowanie się do nich oznacza rozstanie.
Książka została podzielona w wyraźny sposób na dwie odrębne części które jednak tworzą jedną zgrabną całość. Pierwsza skoncentrowana jest na codziennym życiu głównego bohatera na uniwersytecie, które mimo pozorów wcale nie jest nudne i leniwe. Przeciwnie. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że w przypadku Kvothe szkoła to nie tylko nauka ale także występy w karczmach oraz spotkania z piękną i nie do końca uczciwą Denną, ale chyba przede wszystkim uniwersytet to miejsce w którym z dnia na dzień robi się coraz bardziej niebezpiecznie. Druga część zabiera czytelnika do odległych, nieznanych dotąd zakątków świata, do których po nagłym i nie do końca dobrowolnym opuszczeniu uczelni zmierza Kvote. Ta część książki dzięki nowemu środowisku w jakim znalazł się bohater jest nieco bardziej interesująca. Nie ma w niej opisów studenckiego życia, które poznaliśmy w poprzedniej książce. W zamian za to poznajemy nowe miejsca i panujące w nich obyczaje, nowych interesujących bohaterów i nowego, nieznanego nam dotąd - odpowiedzialnego – Kvote, który musi stawić czoło nieprzewidzianym wydarzeniom i ich następstwom.
„Strach mędrca” stanowi kolejny niezaprzeczalny dowód na to, że Patric Rothfuss zdobył (zapewne w niewyjaśnionych okolicznościach i na sto procent przy udziale magii) wspaniały przepis na to jak powinna wyglądać rewelacyjna książka, która porwie czytelnika na parę dobrych godzin.  

Polecam gorąco!

Za egzemplarz recenzyjny dziękuję Wydawnictwu Rebis