Weronika jest młodą, niezależną kobietą
sukcesu. Pracuje w jednej z wielkich warszawskich korporacji prawniczych na
wysokim stanowisku. Właśnie dostała propozycję awansu. Ma kochających
adopcyjnych rodziców - lekarzy – z którymi jest bardzo zżyta i zakochanego w
mężczyznę. Słowem wszystko jest tak jak powinno. Jej życie jest poukładane, nie
ma w nim miejsca na najmniejsze odstępstwo od wytyczonych przez nią samą reguł.
Pewnego dnia wszystko się zmienia. Weronika dostaje list. Zwykła biała koperta wywraca
całe jej dotychczasowe poukładane i uporządkowane życie do góry nogami. List
niesie ze sobą ukrywaną przez lata prawdę. Weronika dowiaduje się, że jej
biologiczna matka wcale nie umarła przy porodzie tak jak mówili jej rodzice.
Niestety Martyna (biologiczna matka)
obecnie jest umierająca a jej ostatnim życzeniem przed śmiercią jest poznać
Weronikę. Mimo sprzeciwów wygłaszanych przez rodziców i mnóstwa wewnętrznych
wątpliwości Weronika postanawia wyruszyć do Bieniawy. Zostawia za sobą pracę, kochanka i rodziców żeby poznać
Martynę i zmierzyć się z demonami przeszłości.
Weronice niezwykle ciężko odnaleźć swoje miejsce w Bieniawie. Jej dotychczasowe zaplanowane w
każdym szczególe życie tutaj nie pasuje. Czas płynie tutaj swoim rytmem, jakby
czas zatrzymał się w miejscu, nikt się nie spieszy, nie czuć tak dobrze znanej Weronice
presji „wspaniałego” życia. Weronika powoli uczy się siebie na nowo, nadaje
swojemu życiu nieznany dotąd rytm. Wprowadza do niego odrobinę spontaniczności,
radości, zaczyna śnić, marzyć i kochać. Jednakże pomimo kliku dni spędzonych z
Martyną nadal nie potrafi odpowiedzieć na pytanie kim ona tak naprawdę jest. Czarownicą?
Wieszczką? Opętaną przez nieczyste moce kobietą? Matką? Dzięki Martynie
Weronika z czasem poznaje swoje korzenie, historię kobiet żyjących w jej
rodzinie oraz ciążące na nich od pokoleń przekleństwo.
„Wszystkie moje matki” to
niezwykła powieść niepozbawiona goryczy, bólu i ciężkich niekiedy traumatycznych
przeżyć bohaterek. Jest to opowieść o odnajdywaniu swojego ja i poszukiwaniu własnych
korzeni, które często, mimo że ich nie znamy wywierają na nas ogromny wpływ i
nas kształtują. Autorka porusza niezwykle ciężkie tematy jakimi są: adopcja
oraz relacje dziecka adoptowanego z jego biologicznymi rodzicami. Ukazuje ile magii
i zaskoczenia może nieść ze sobą tak niedoceniana przez nas w obecnych czasach relacja
córka-matka. Książka zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie. Zmusza do refleksji nad
życiem, kobietami i ich wzajemnymi relacjami oraz więzami rodzinnymi, które stanowią
nasze podwaliny. Gorąco polecam!
Za egzemplarz recenzyjny dziękuję Wydawnictwu Replika
Nostalgiczna lektura, w towarzystwie czerwonych liści za oknem i ciepłego kocyka można zaczytać się na całego :)
OdpowiedzUsuńO, może być ciekawa. :-)
OdpowiedzUsuńKsiążkę czytałam i zrobiła na mnie niemałe wrażenie. Warto przeczytać, jeśli się ktoś jeszcze waha:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
temat wydaje się ciekawy, chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńJuż kiedyś o niej słyszałam i muszę w końcu przeczytać tę książkę. Tematyka wydaje się być interesująca. Podczas kolejnej wizyty w bibliotece rozejrzę się za nią. :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że mi się spodoba, ostatnio coś mnie ciągnie do takich nostalgicznych książek :)
OdpowiedzUsuńPodobno każde adoptowane dziecko czuje silną potrzebę odnalezienia biologicznych rodziców - zastanawiałam się nad tym i właściwie nie do końca to rozumiem, bo moim zdaniem ci, którzy wychowują, są prawdziwymi rodzicami, no ale z pewnością wygląda to inaczej od strony osoby adoptowanej - trzeba nią być, żeby zrozumieć. W każdym razie o książce słyszałam już sporo i mam ochotę na lekturę :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że powinna się spodobac. Niezrozumienie, ukrywana prawda, ból i jak powiedziała Natula czerwone liście za oknem... Będę szukała!
OdpowiedzUsuńJakoś niespecjalnie mnie do niej ciągnie. Zapraszam Cię na mój blog z recenzjami książek;) {centerbook.blog.onet.pl}
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że coś w końcu zburzy to jej sielskie, poukładane życie. Dobrze, że nie facet, bo to oklepany motyw, tylko ten list. Hmm, zastanawiająca, ciekawa. Chyba chciałabym przeczytać. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńNatula- masz całkowitą rację do szczęścia brakuje tylko kubka dobrej herbaty i można zatopić się w lekturze;
OdpowiedzUsuńCassiel, Magda, MirandaKorner, toska82 - dziewczyny spójrzcie na opinię kasandry85 i bierzcie się za czytanie,
bsz- bardzo polecam myślę, że się nie zawiedziesz:)
Mam wrażenie, że już kiedyś o niej czytałam. Fajnie, że mi o niej przypomniałas :)
OdpowiedzUsuń