piątek, 14 października 2011

Luiza Piotrowicz "Wszystkie moje matki"


Weronika jest młodą, niezależną kobietą sukcesu. Pracuje w jednej z wielkich warszawskich korporacji prawniczych na wysokim stanowisku. Właśnie dostała propozycję awansu. Ma kochających adopcyjnych rodziców - lekarzy – z którymi jest bardzo zżyta i zakochanego w mężczyznę. Słowem wszystko jest tak jak powinno. Jej życie jest poukładane, nie ma w nim miejsca na najmniejsze odstępstwo od wytyczonych przez nią samą reguł. Pewnego dnia wszystko się zmienia. Weronika dostaje list. Zwykła biała koperta wywraca całe jej dotychczasowe poukładane i uporządkowane życie do góry nogami. List niesie ze sobą ukrywaną przez lata prawdę. Weronika dowiaduje się, że jej biologiczna matka wcale nie umarła przy porodzie tak jak mówili jej rodzice. Niestety Martyna (biologiczna matka) obecnie jest umierająca a jej ostatnim życzeniem przed śmiercią jest poznać Weronikę. Mimo sprzeciwów wygłaszanych przez rodziców i mnóstwa wewnętrznych wątpliwości Weronika postanawia wyruszyć do Bieniawy. Zostawia za sobą pracę, kochanka i rodziców żeby poznać Martynę i zmierzyć się z demonami przeszłości.
Weronice niezwykle ciężko odnaleźć swoje miejsce w Bieniawie. Jej dotychczasowe zaplanowane w każdym szczególe życie tutaj nie pasuje. Czas płynie tutaj swoim rytmem, jakby czas zatrzymał się w miejscu, nikt się nie spieszy, nie czuć tak dobrze znanej Weronice presji „wspaniałego” życia. Weronika powoli uczy się siebie na nowo, nadaje swojemu życiu nieznany dotąd rytm. Wprowadza do niego odrobinę spontaniczności, radości, zaczyna śnić, marzyć i kochać. Jednakże pomimo kliku dni spędzonych z Martyną nadal nie potrafi odpowiedzieć na pytanie kim ona tak naprawdę jest. Czarownicą? Wieszczką? Opętaną przez nieczyste moce kobietą? Matką? Dzięki Martynie Weronika z czasem poznaje swoje korzenie, historię kobiet żyjących w jej rodzinie oraz ciążące na nich od pokoleń przekleństwo.
„Wszystkie moje matki” to niezwykła powieść niepozbawiona goryczy, bólu i ciężkich niekiedy traumatycznych przeżyć bohaterek. Jest to opowieść o odnajdywaniu swojego ja i poszukiwaniu własnych korzeni, które często, mimo że ich nie znamy wywierają na nas ogromny wpływ i nas kształtują. Autorka porusza niezwykle ciężkie tematy jakimi są: adopcja oraz relacje dziecka adoptowanego z jego biologicznymi rodzicami. Ukazuje ile magii i zaskoczenia może nieść ze sobą tak niedoceniana przez nas w obecnych czasach relacja córka-matka. Książka zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie. Zmusza do refleksji nad życiem, kobietami i ich wzajemnymi relacjami oraz więzami rodzinnymi, które stanowią nasze podwaliny. Gorąco polecam!

Za egzemplarz recenzyjny dziękuję Wydawnictwu Replika

12 komentarzy:

  1. Nostalgiczna lektura, w towarzystwie czerwonych liści za oknem i ciepłego kocyka można zaczytać się na całego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Książkę czytałam i zrobiła na mnie niemałe wrażenie. Warto przeczytać, jeśli się ktoś jeszcze waha:)
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  3. temat wydaje się ciekawy, chętnie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Już kiedyś o niej słyszałam i muszę w końcu przeczytać tę książkę. Tematyka wydaje się być interesująca. Podczas kolejnej wizyty w bibliotece rozejrzę się za nią. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślę, że mi się spodoba, ostatnio coś mnie ciągnie do takich nostalgicznych książek :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Podobno każde adoptowane dziecko czuje silną potrzebę odnalezienia biologicznych rodziców - zastanawiałam się nad tym i właściwie nie do końca to rozumiem, bo moim zdaniem ci, którzy wychowują, są prawdziwymi rodzicami, no ale z pewnością wygląda to inaczej od strony osoby adoptowanej - trzeba nią być, żeby zrozumieć. W każdym razie o książce słyszałam już sporo i mam ochotę na lekturę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Myślę, że powinna się spodobac. Niezrozumienie, ukrywana prawda, ból i jak powiedziała Natula czerwone liście za oknem... Będę szukała!

    OdpowiedzUsuń
  8. Jakoś niespecjalnie mnie do niej ciągnie. Zapraszam Cię na mój blog z recenzjami książek;) {centerbook.blog.onet.pl}

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiedziałam, że coś w końcu zburzy to jej sielskie, poukładane życie. Dobrze, że nie facet, bo to oklepany motyw, tylko ten list. Hmm, zastanawiająca, ciekawa. Chyba chciałabym przeczytać. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Natula- masz całkowitą rację do szczęścia brakuje tylko kubka dobrej herbaty i można zatopić się w lekturze;
    Cassiel, Magda, MirandaKorner, toska82 - dziewczyny spójrzcie na opinię kasandry85 i bierzcie się za czytanie,
    bsz- bardzo polecam myślę, że się nie zawiedziesz:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam wrażenie, że już kiedyś o niej czytałam. Fajnie, że mi o niej przypomniałas :)

    OdpowiedzUsuń