wtorek, 4 października 2011

Marta Kisiel "Dożywocie"


Łzy gęsto spadały na me lico, mocząc wszystko wkoło… Zaraz po tym przychodziły wybuchy histerycznego śmiechu i towarzyszący im bezdech. Tylko mój biedny mąż siedząc na fotelu obok co jakiś czas spoglądał na mnie z trwogą, zastanawiając się zapewne czy ze mną wszystko w porządku. A ja? Cóż ja? Ja po prostu czytałam „Dożywocie” Marty Kisiel. Ale o wszystkim i wszystkich po kolei.
Po pierwsze Konrad Romańczuk. Pisarzyna od siedmiu boleści, roztrzaskany emocjonalnie po zerwaniu ze swoją dziewczyną z dnia na dzień otrzymuje spadek po bliżej nieokreślonych krewnych. Konrad staje się właścicielem Lichotki - najdziwniejszego, domu na świecie, z jakże niepasującą do niego gotycką wieżyczką, położonego po środku lasu z kompletem przedziwnych lokatorów na dokładkę. Pewnego pięknego dnia przyjeżdża do Lichotki swoim starym, zapakowanym do granic możliwości tico i nie ma najmniejszego pojęcia w co się pakuje przekraczając próg tego domostwa.
Po drugie oni. Dożywotnicy. Mieszkańcy Lichotki. Kompletnie przeurocza z nich zbieranina, ale pozwólcie, że ich przedstawię i ocenicie sami.
Nieszczęsny panicz Szczęsny (o odmiennym stanie skupienia), który zszedł z tego padołu łez już podwójnie (!) z powodu wielkiej (jego zdaniem) miłości, mówiący jedynie o miłości i to tylko rymem doprowadzający wszystkich tym faktem do frustracji. Z ogromną radością eksperymentujący z modą, makijażem i fryzurami. Krakers – pradawny stwór z mackami, zamieszkujący piwnicę Lichotki, na co dzień rozpieszczający podniebienia domowników pysznymi bułeczkami, ciasteczkami i tiramisu, na dodatek świetnie radzący sobie również z rozchwianymi emocjonalnie psami. Cztery fizjonomią przypominające wielkie ropuchy utopce z wielkim upodobaniem okupujące wanny i łazienki, tudzież z przymusu staw koło Lichotki. Wprawdzie nie straszne to stwory ale broń boże wchodzić im w drogę, albo co gorsze zostawić na ich pastwę samochód. Dodatkowym, niezaprzeczalnym „atutem” Lichotki jest niewątpliwie Zmora, kotka której imię dokładnie oddaje jej usposobienie. Zmora uwielbia spać na piersi Konrada przez co często doprowadza go do bezdechu ale jak na odważnego kota przystało panicznie boi się rozwścieczonych różowych królików. Nie można również zapomnieć o siejącym postrach szczególnie wśród jednego domownika, bezsprzecznie inteligentnym i niezmiernie niebezpiecznym, wymarzonym przez anioła - Rudolfa Valentino, który koniec końców okazuje się być kimś zupełnie innym niż wszyscy myśleli.
 I w końcu mój najukochańszy, mój numer jeden. Oto we własnej osobie on, a raczej ono - Licho. Licho to Anioł. I to w dodatku nie byle jaki, nie taki pierwszy lepszy z brzegu ale najprawdziwszy Anioł Stróż we własnej osobie. Może nieco nieprzystający do stereotypu Anioła jakiegokolwiek z resztą ale za to najbardziej czarujący jakiego dane było mi poznać. Licho ma wzrost i mentalność 6 letniego niewierzącego w istnienie jakiegokolwiek zła dziecka. Bez przerwy biega po Lichotce w rozciągniętej do granic możliwości koszuli z Myszką Miki, z różnego rodzaju detergentami i szczotkami do kurzu  pod pachą, potrząsając przy tym pomponami doczepionymi do jego ulubionych różowych bamboszów. W tak zwanym między czasie siedzi z pęsetą i skrupulatnie co do jednego wyrywa piękne, długie, białe pióra porastające jego skrzydła. Urocze nieprawdaż? Alleluja!
Interesująca to zbieranina przyznacie. Na pierwszy rzut oka niepasująca do siebie w ogóle jednak po dokładniejszym przyjrzeniu, stanowiąca idealnie zgraną mieszaninę dziwów i dziwactw wszelakich. Każde z nich stanowi istne indywiduum, niezwykle urocze i mające w sobie coś takiego, że chce się ich wszystkich przygarnąć do siebie i poznać nieco bliżej.
Język jakim posługuje się pani Marta przypadł mi bardzo do gustu. Nieco sarkastyczny, cięty taki jak właśnie lubię, a całość świetnie dopełniają piekielnie dobrze skrojone dialogi i niebanalny humor.
Przepadłam. Przepadłam całkowicie alleluja!… gdybym tylko wiedziała, że to się tak skończy … Na pewno sięgnęłabym po tą książkę zdecydowanie wcześniej. Chyba nie muszę pisać, że polecam książkę KAŻDEMU bez względu na wiek czy płeć. Teraz wystarczy mieć tylko nadzieję, że ta przygoda z Lichem i wszystkimi innymi tak po prostu nie zakończy się i dane będzie nam poznać ich dalsze losy. Czekam więc z utęsknieniem na pojawienie się Licha gdzieś na innych stronach jakiejś książki.

19 komentarzy:

  1. Ostatnią książką, przy której się tak śmiałam, był chyba "Lesio" Chmielewskiej, czas więc to nadrobić:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam i mam podobne odczucia :) Też z utęsknieniem czekam na jakąś kontynuację :)

    OdpowiedzUsuń
  3. I jak tu oszczędzać? Nie mam wyboru - muszę dopisać do listy:)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Książka stoi na mojej półce już od roku i mimo że zbiera same świetne recenzje to nie mogę się do niej przełamać, ale jak widzę...muszę.

    OdpowiedzUsuń
  5. A ten mąż to mi się potem skarżył, że pracować nie mógł i że to przeze mnie ;)
    Cieszę się, że tak Ci się spodobała - ja chyba nie trafiłam z lekturą na dobry moment i choć czytałam z uśmiechem, to jednak bez ataków spazmatycznego śmiechu :)

    OdpowiedzUsuń
  6. A mnie jakoś nie porwała, nie wiem, od czego to zależy, może jestem zbyt "zamknięta"? :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Już od jakiegoś czasu chciałam przeczytać tę książkę, ale ciągle odkładałam na później tłumacząc się że to fantastyka a ja rzadko po nią sięgam, że polskiego autora, to chyba nie będzie rewelacji itd. Teraz widzę, że bardzo się myliłam. Książka niezwykle emocjonująca i warta poznania, więc śmiało będę ją szukać i czytać.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciekawa książka jak widać po recenzji :)

    OdpowiedzUsuń
  9. "Dożywocie" czytałam już jakiś czas temu i mam co do tej książki same pozytywne wspomnienia. Tak jak piszesz -język, którym posługuje się autorka jest i zabawny i przyciągający. Ogólnie rzecz ujmując sympatyczna jest to lektura 8)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie czytałam jeszcze niczego tej autorki, ale skoro recenzja jest tak pozytywna, to nie mam wyboru, tylko sięgnąć po tę pozycję.

    OdpowiedzUsuń
  11. Viv- rzeczywiście, niepohamowane wybuchy śmiechu to Twoja wina;) dziękuję za pożyczkę:)
    cyrysia- nie masz się czego obawiać najwyżej nie przypadnie Ci do gustu:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja marzę o tej książce odkąd wyszła!! Muszę ją wreszcie kupić :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Viconia-nie zastanawiaj się tylko kupuj albo przynajmniej pożycz:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Super opis, intrygujące. Chyba nie sięgnęłabym po tą książkę, ale po twoim opisie nie mam wyjścia. Zapisuję i poszukuję. Mam nadzieję, że się nie zawiodę ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. O rany, po prostu zakochałam się w opisie książki i już teraz jestem przekonana, że mi się spodoba ;) Mam nadzieję, że o niej nie zapomnę, bo zawsze zaznaczam książki do przeczytania na lubimyczytać a tu serwis przeładowany (co ta komputeryzacja robi z człowiekiem, że mu się nie chce tytułu książki zapisać na kartce papieru ;D)... Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  16. Niewątpliwie ciekawa pozycja, chyba będzie trzeba ją zdobyć.

    Zaś co do Holta, to diabeł tkwi w tym, że moja krytyka wynikała z recenzenckiego obowiązku zauważenia wszelkich cech książki, bo mimo wszystko zabawa przy niej była przednia

    OdpowiedzUsuń
  17. Daj znać, może zrobimy jakąś wspólną dyskusję na obydwu blogach (polemikę) w sumie, to byłaby fajna akcja:))

    OdpowiedzUsuń
  18. Zapowiada się naprawdę dobrze, a taka niepozorna książka :D Dopisuję do listy planowanych książek :) Ale czytać będę chyba w samotności ^^

    OdpowiedzUsuń
  19. Już dawno jest u mnie na liście chcę przeczytać po tym jak przeczytałam cytaty z aniołem licho ale jakoś nie wpadła jeszcze mi w ręce

    OdpowiedzUsuń